Zgłoszenie do konkursu na Rybę Roku 2013 a właściwie pakiet zgłoszeń nadesłał Mariusz Drogoś z Lubina. Młody łowca jak się okazuje jest nie tylko wszechstronnym wędkarzem, ale także świetnym gawędziarzem. Dziś prezentujemy pierwsze nadesłane zgłoszenie, relację z połowu jazia i płoci.
- Pod koniec kwietnia, wybrałem się na pierwszą ubiegłoroczną zasiadkę, podczas której, w "grę", wchodziło nocne wędkowanie - rozpoczyna relacją Mariusz Drogoś - Było nas trzech: ja, Michał i Michał. Jeden z nich, to "zawodnik", który ma za sobą już wiele nocy, spędzonych nad wodą, natomiast drugi, to chłopak, który stawia pierwsze kroki w tym wspaniałym hobby i było to jego pierwsze "ciemne" podejście. Na miejscu, byliśmy przed godz. 15 i nasze obawy się potwierdziły. "Nasze" miejsca (nawet te rezerwowe), są zajęte. Lecz z nadzieją, że jacyś wędkujący niebawem się "zawiną", idziemy na "naszą" miejscówkę i... widzę dobrych znajomych, którzy właśnie się pakują. Zamieniliśmy "kilka" zdań (złowili kilka leszczy do 54 cm), oni pojechali do domu, a my zaczęliśmy się rozkładać.Brania zaczęły się niemal od razu, ale były to małe wzdręgi i płotki. Nie były to ryby, które nas interesowały, więc we dwójkę poszliśmy nazbierać drewna na ognisko, a trzeci został przy kijach. Niedługo po rozpaleniu ogniska, zawitały leszcze. Niestety duże nie były. Kolejne branie, które było na jednym z moich feederów, było bardzo energiczne. Tak, jak biorą płocie, ale było mocniejsze. Walka ryby, również była typowa dla tego gatunku. Podczas całego holu, powtarzałem, że to będzie ładna płoć - pewności tak do końca oczywiście nie miałem, ale bardzo tego chciałem. I tak też było! Jeden z Michałów, podebrał mi zdobycz, która ogromna może nie była, ale wiedziałem, że w końcu udało mi się po latach, przekroczyć 33 cm. Miarka wskazała wartość, która oznaczała, że złowiłem medalową płoć! To była godzina 20, więc noc była tuż tuż, a z nią, przychodziła nadzieja, na owocny debiut naszego kolegi. Zrobiło się ciemno, drobnica przestała przeszkadzać i... zaczęło się. Szybko łowimy kilka leszczy, które miały do ok. 45 cm - dla Michała (tego drugiego), są to ogromne ryby. Nie kryje zachwytu, cieszy się niezmiernie z widoku tych średniaków. Ale to on ma takiego złowić i niecierpliwie czekamy, kiedy jego feeder pokaże mocne branie. No i się doczekaliśmy. Jego pierwszą nocną rybą, został leszcz, który miał... 51 cm! Radość łowcy była ogromna. Były gratulacje, zdjęcia i na końcu oczywiście zwrócenie rybie wolności. Jak widać i w pełni można z powodzeniem łowić ryby. Przed godz. 2, poszliśmy do auta się przespać. Budziki ustawiliśmy na godz. 4.30, ale mi i naszemu nowicjuszowi, nie bardzo to wychodziło, więc zasiedliśmy ponownie przy wędkach już przed godz. 4. Zanim dołączył do nas kolega, zdążyliśmy złowić jedynie krąpia pod 30 cm. Gdy się rozjaśniło, na naszych kijach, zaczęły pojawiać się krąpie i różnej wielkości leszcze. Duże nie były. Największe miały 45+ cm. Głównym ich łowcą, był Michał (weteran), który złowił ich na prawdę nie mało. W samo południe, dorzucił na swoje konto klenia życiówkę - 39 cm. Natomiast mi, udało się złowić, pierwszego w tym roku jazia.Deszcz padał od dobrych dwóch godzin, ale lekko i z przerwami, więc trzymaliśmy się planu, że siedzimy do wieczora. Niestety, pogoda nas przepędziła. Deszcz z czasem był coraz intensywniejszy i nie zapowiadało się, aby miał przestać padać, więc zaczęliśmy się pakować (oczywiście wędki na samym końcu: leszcz 45+ cm) i o godz. 16, skończyliśmy wędkowanie.Największą rybą wyjazdu, był leszcz (51 cm), złowiony przez tego Michała, który po raz pierwszy, miał do czynienia z nocną odmianą naszego hobby - kończy Marin Drogoś
Komentarze